Witam wszystkich forumowiczów,
mam problem natury technicznej. Proszę specjalistów o pomoc.
Byłem na serwisie klimatyzacji - miała to być kontrola szczelności i ewentualna wymiana czynnika. Agregat słabo chłodził, zwłaszcza w korkach, gdy obroty były niskie. Poza tym wszystko w porządku.
Pan mechanik podobnież wykonał swoją robotę, ale po zakończeniu poinformował mnie, że podobno w układzie było ponad 1,5x więcej czynnika niż przewidywał producent, a kompresor raczej będzie się niedługo nadawał do wymiany, bo na jałowych obrotach daje za niskie ciśnienie.
Nauczony złymi doświadczeniami zapytałem od razu - czy grozi to zatarciem i czy jest to rzecz "na już" - pan odrzekł, że nie i nie, ale dla ogólnej sprawności warto by było o tym pomyśleć. Po weekendzie miał mi sprawdzić cenę kompresora. Tymczasem zainkasował należność i pożegnaliśmy się.
Ok. 15 km później, kompresor stanął. Dym, smród z nawiewu, auto ledwo kręci, nie jest jezdne.
Moje pytania są następujące.
- czy taka sytuacja - znaczny nadmiar ciśnienia w układzie, potem jego zmniejszenie i taki rodzaj niesprawności kompresora, w oczywisty sposób wskazują na to, lub w ogóle mają związek z tym, że za chwilę wszystko szlag trafi, o czym fachowiec powinien wiedzieć, wydając opinię, że autem można normalnie jeździć?
- czy w ogóle jest taka możliwość, żeby w układzie zmieściło się zamiast 800, 1200 czy 1500g czynnika i jeździło tak na pewno minimum 8 miesięcy?
Czy w ogóle biorąc pod uwagę czynność serwisową - serwis i ogólną kontrolę stanu - da się przewidzieć, widząc chyba agonalny stan sprężarki, skoro pada dziwnym trafem dosłownie chwilę po wymianie czynnika, mimo że wcześniej pracowała bardzo kulturalnie, poza faktycznym brakiem odpowiedniego ciśnienia na jałowych obrotach - że auto długo nie pojeździ?
A właściwie - nie pojeździ prawie w ogóle? Trudno mi uwierzyć w zbieg okoliczności.
Pacjent to Jeep Grand Cherokee ZJ z 1994 roku.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2018-05-25, 13:40:50 przez Rickson.)
mam problem natury technicznej. Proszę specjalistów o pomoc.
Byłem na serwisie klimatyzacji - miała to być kontrola szczelności i ewentualna wymiana czynnika. Agregat słabo chłodził, zwłaszcza w korkach, gdy obroty były niskie. Poza tym wszystko w porządku.
Pan mechanik podobnież wykonał swoją robotę, ale po zakończeniu poinformował mnie, że podobno w układzie było ponad 1,5x więcej czynnika niż przewidywał producent, a kompresor raczej będzie się niedługo nadawał do wymiany, bo na jałowych obrotach daje za niskie ciśnienie.
Nauczony złymi doświadczeniami zapytałem od razu - czy grozi to zatarciem i czy jest to rzecz "na już" - pan odrzekł, że nie i nie, ale dla ogólnej sprawności warto by było o tym pomyśleć. Po weekendzie miał mi sprawdzić cenę kompresora. Tymczasem zainkasował należność i pożegnaliśmy się.
Ok. 15 km później, kompresor stanął. Dym, smród z nawiewu, auto ledwo kręci, nie jest jezdne.
Moje pytania są następujące.
- czy taka sytuacja - znaczny nadmiar ciśnienia w układzie, potem jego zmniejszenie i taki rodzaj niesprawności kompresora, w oczywisty sposób wskazują na to, lub w ogóle mają związek z tym, że za chwilę wszystko szlag trafi, o czym fachowiec powinien wiedzieć, wydając opinię, że autem można normalnie jeździć?
- czy w ogóle jest taka możliwość, żeby w układzie zmieściło się zamiast 800, 1200 czy 1500g czynnika i jeździło tak na pewno minimum 8 miesięcy?
Czy w ogóle biorąc pod uwagę czynność serwisową - serwis i ogólną kontrolę stanu - da się przewidzieć, widząc chyba agonalny stan sprężarki, skoro pada dziwnym trafem dosłownie chwilę po wymianie czynnika, mimo że wcześniej pracowała bardzo kulturalnie, poza faktycznym brakiem odpowiedniego ciśnienia na jałowych obrotach - że auto długo nie pojeździ?
A właściwie - nie pojeździ prawie w ogóle? Trudno mi uwierzyć w zbieg okoliczności.
Pacjent to Jeep Grand Cherokee ZJ z 1994 roku.